Lord Zed napisał:
Mój wuj jeździł na początku lat osiemdziesiątych TIR-em do Iranu bez CB radia , nawigacji i nawet udało mu się wracać z powrotem.
Też jeździłem przez wiele lat bez nawigacji i nie było problemu. Nie było też tylu aut na drogach i nie było tylu korków, a sieć dróg była przewidywalna, bo po prostu nie było przebudów. Dziś, choćby z powodów tworzenia parkingów, w wielu miastach wprowadzone rozległe strefy dróg jednokierunkowych i o ograniczonym dostępie. Można wpaść jak do labiryntu i jeździć w kółko. Samochodem jeszcze dałbym radę dopytać, choć kumatość ludzi na chodnikach też pozostawia wiele do życzenia. Jadąc motocyklem mam niewielkie szanse by coś usłyszeć - musiałbym się zatrzymać, zgasić silnik, wyjąć słuchawki z uszu i dopiero dałoby się pogadać
Potem na odwrót. Jedno pytanie, z wątpliwej jakości odpowiedzią i pięć minut w plecy.
Druga sytuacja - węzły komunikacyjne na autostradach i ekspresówkach. Są bardzo dobrze oznakowane, to fakt, ale jadąc na 2oo priorytetem jest dla mnie patrzenie na innych (szybko) jadących. Poza tym są miejsca, gdzie występuje po kilka zjazdów opisanych do tej samej miejscowości. Fenomenalnym przykładem jest też węzeł A1/A4/Śląska Trasa Średnicowa. Niby pięknie oznakowana, ale mnogość zjazdów jest taka, że chwila nieuwagi i ... robisz kółko 100km.
To m.in. z tego węzła pochodzi wiele filmików aut cofających na autostradzie.
Tak, jazda bez nawigacji jest fajna i satysfakcjonująca. Wierz mi jednak, że jadąc cały dzień w dalekiej trasie, pół godziny zmarnowane na objazdach robi wielką różnicę i pod względem zmęczenia, i czasem finansowym.
Trzy lata temu wracałem do Polski przez Szwajcarię. Jechałem bez nawigacji, cały dzień w upale 30-34 stopnie. Trasa prosta, dobrze oznaczona. Jeden mały szczegół - w Szwajcarii drogi zwykłe są oznaczone niebieskimi tablicami, a autostrady zielonymi - dokładnie odwrotnie niż u nas. Na kilka kilometrów przed Chur na węźle drogowym skręciłem zgodnie z drogowskazem ... zielonym, zamiast niebieskim i w efekcie jechałem 8 km autostradą. Niby nic, ale nie planowałem przejazdu autostradami szwajcarskimi, wiec nie wykupiłem winiety. Gdybym miał nieszczęście spotkać patrol drogowy, ta drobna pomyłka kosztowałaby mnie ok. 400 franków. Raptem 8km za 400 franków, nawet przy kursie trochę ponad 2 zł, byłoby wartością pozwalającą kupić przeciętnej jakości nawigację, w dowolnym kraju na zachodzie.
Przyznaję jednak, że pokonanie trasy ok. 2500 km od Atlantyku do Polski tylko na mapie papierowej, "przewijanej" w saszetce na zbiorniku co kilkadziesiąt km sprawiło mi sporą frajdę. Brawo Ja!
Oczywiście wokół komina nawet nie myślę zakładać nawigacji, ale w dalekich trasach jest bardzo pomocna. Może nie tyle we wskazywaniu drogi, co w zachowaniu spokojnej głowy, że się nie zgubisz.
Weź jeszcze pod uwagę to, że nawigacja, poza pokazywaniem drogi, pomaga też znaleźć stacje benzynowe (np. w pobliżu autostrad) czy wyszukać hotel z dobrymi cenami, gdy np. pogoda zmusi do skrócenia trasy.