Powitać wszystkich. Cholernie długa przerwę mieliśmy z Shrekiem.Od pamietnego Rogowa w drodze powrotnej złapał nas deszcz. No i oczywiście jego stare dolegliwości dały znać o sobie (starzy WRS-Bikerzy na pewno pamietają). Kaszel i jazda na jednym garze. Dokulaliśmy się do garażu i tak stał biedak do końca sierpnia. Osuszony, wyczyszczony wziąłem go na przejażdżkę do tyrki i z powrotem (jakieś 150 km), po drodze złapał nas deszcz i ... patrol policji.
Shreku dostał kaszel i tradycyjnie zasłabł na jednym płucu ja natomiast starciłem jego metrykę urodzenia z zaproszeniem na targowisko (czytaj: wezwanie do sądu)
Wkurzony jak diabli odstawiłem go do garażu i dopiero na ten weekend zabrałem się za kolesia. Najpierw szukanie przyczyny kaszlu (ta przypadłość towarzyszy mu już ponad rok), już poprostu bliski byłem wymiany całej instalacji. Wpadłem na dość pionierską metodę szukania przyczyny. Odpaliłem moto rozgrzałem do "czerwoności" i ... z butelki po płynie do mycia szyb zacząłem mu robić "deszcz" poczynając od dołu tak aby odcinać poszczegulne sektory zagrożone powodzią.Lało się z niego jak w potopie
, wreszcie dotarłem do upierdliwych cewek i kabli wysokiego napięcia (które w zeszłym roku wymieniałem), no i zaczeło się po kilku minutach zaczął koncert. Kichanie i brak pracy na tylnim baniaku. Tym razem byłem pewny, że to nie cewka w końcu ile razy można ją wymieniać?
Tak ni to z gruchy ni z pietruchy spryskując potężną dawką klemę cewki
eureka im więcej wody tym szybciej zdychał. Zdjąłem klemy wysuszyłem, zabezpieczyłem, wstępnie prowizorycznie zalałem silikonowym zabezpieczeniem kabli w sprayu i gada jak stary. Dnia następnego próba jazdy w deszczu, wprawdzie lekkim ale zawsze i nic. Gada jakby nigdy nic
, uff wreszcie znalazłem zgniłe miejsce. Zimą wymiana kabli od cewki a nie całej instalacji.
Lewa w górę !!!