longjohn napisał:
... niemniej 1000 km autostrada 150 km/h to w moim wieku troche za dużo. ...
Któż Ci tak każe jechać. Ja jechałem ze wskazówką pomiędzy 120-130. Jedynie chwilami było więcej. Przerwy na tankowanie trwały tyle ile potrzebowałem. Po drodze odwiedziłem sklep Louisa w Lipsku. Ja jechałem część trasy z rajdem, więc trzeba było się dostosować, ale poz tym sam dyktowałem tempo, postoje i byłem gotów też zrobić sobie dzień wolnego, ale postanowiłem pocisnąć. Tak jak pisałem, bardziej wyczerpujące dla kondycji były jazdy po przełęczach, niż autostradą.
Trasy górskie:
Dzień 1 – Niedziela – ok. 320 km -
goo.gl/maps/yLWXqmAZ6rS2
Przełęcze w kolejności przejeżdżania:
Wurzjoch 1987 m n.p.m.
Valparola - 2192 m n.p.m.
Passo Fedaia - 2056 m n.p.m.
Passo di Falzarego - 2117 m n.p.m.
Passo Giau – 2230 m n.p.m.
Passo Pardoi - 2239 m n.p.m
Passo Campolongo – 1817 m n.p.m.
Grodnejoch – 2137 m n.p.m
Sellajoch – 2240 m n.p.m.
Karerpass - 1745 m n.p.m.
Nigerpass - 1690 m n.p.m.
Dzień 2 – Poniedziałek – ok. 374 km -
goo.gl/maps/c6RQt3LJz7z
Przełęcze:
Część podjazdu do Grodnerjoch
ponownie Sellajoch
Passo San Pellegrino 1918 m n.p.m.
Valles 2030 m n.p.m.
Passo di Rolle - 1989 m n.p.m.
Gobbera 988 m n.p.m.
Broccon 1616 m n.p.m.
Manghen - 2072 m n.p.m. - jedna z najbardziej uroczych dróg do góry i na dół na całej trasie
Lavaze - 1805 m n.p.m.
Do tego dwie przełęcze, których nie miałem w planie, a które przejechałem bo padła nawigacja, a potem był objazd. Nie pamiętam ich nazw (muszę przejrzeć filmy, może tam są ich nazwy) - pamiętam tylko, że ostatnia miała wysokość 1865 m n.p.m. i z jej szczytu był nieprzerwany, kręty zjazd do poziomu 355 m n.p.m.
Dzień trzeci wypadł z planów, a miał wyglądać tak :
Dzień 3 – Wtorek – Stelvio ok. 435 km -
goo.gl/maps/EkwcPhfd1H12
Przełęcze:
Mendolapass 1363 m
Passo Tonale 1883 m
Passo di Gavia - 2618m
droga do Santa Maria
Stelvio – 2757 m
(opcja) - Jaufenpass - 2099m n.p.m.
Po prostu miałem już dość zakrętów.
Miałem wielką nadzieję przejechać przez Jaufenpass - 2099m n.p.m. i Timmelsjoch – 2509 m w drodze powrotnej, ale Timmelsjoch nadal była zamknięta- otworzyli ją dzień po powrocie do Bydgoszczy. Ta przełęcz była o tyle istotna, że dawała najkrótszą drogę do wjazdu na lodowiec Oetzal 2830 m n.p.m., na który miałem wielką chrapkę. Dlatego drogę powrotną obrałem przez okolice Innsbrucka i trasą Kuhtaisattel (2077 m) biegnacą równolegle do autostrady Innsbruck - Oetz. Droga nie jest na początku porywajaca - ot zwykła trasa widokowa, ale potem robi się dużo ciekawiej, a na szczycie musiałem przepuścić na pasach ... narciarzy wracających z nartami na ramieniu ze stoku. Po prawej stronie drogi ludzie opalali się na trawce, a po lewej (północny stok) nadal były czynne trasy narciarskie. Trasa na lodowiec okazała się też niestety nieudana, bo poprzedniego dnia lawina kamienna zniszczyła drogę i po dojechaniu do bramek na wysokości ok. 2100 m musiałem zawrócić.
Ot, to tak w dużym skrócie. Postaram się przygotować większą relację, bo ciekawych tras było więcej - np. droga pod Rzymem, nazywana małą Stelvio - kręta jak cholera, szybka i oprócz widoków trzeba też było uważać na krowy, owce, kozy i osiołki oraz to co pozostawiły na asfalcie. Trasa jedna z trudniejszych jaką, jechałem, ale jedna z tych, które dały mi najwięcej frajdy.
Jeśli ktoś się tam wybiera, to podpowiem, że w okolicy Rio di Pusteria można znaleźć hotele w cenie 46€ za noc ze śniadaniem i kolacją (dla jednej osoby), a ich standard jest naprawdę dobry.