To ja tak nie miałem lekko. jak zdawałem na motor na Bema w Wawie moto jakie dostałem byla jakas crosowa Yamaha. Wysoka jak diabli... Stanąle mna górce, egzaminator się odwrócił. Masa ludu się na mnie gapiła. Puciłe msprzęgło ciut za szybko, moto stanelo demba i wyrwało do przodu. Nie puściłem bydlaka, na górkę, po górce i z gorki przejechałem na tylnym kole. Ludzie wstali, zaczeli bic brawo. Gdy egzaminator zdazył sie odwrócic byłem już przy osemce... Plac zaliczyłem ale serce mało mi nie wypadło. jak udało misie to zrobic nie wiem :-)
Potem za punkty straciłem rawko. Trzy lata temu doszedłęm do wniosku że kupie sobie moto. Poprzednia żona mi ne pozwalała aze stałe msie wolnym czlowiekiem więc nikt mine już nie ograniczal.
Zdałem na Muzie czy jak to sie zwie. Tak swoja drogą te motorki w ogóle nie powinny bć dopuszczone do ruchu... Mówie o tych na których przeprowadzane sa egzaminy...
Za to swoją milość z motorami zaczałe mjuż w podstawowce. Najpierw motorynka, potem Chart. Pierwsze WSki i SHLki. Jedna czy dwie WFMki. Zaczeło sie przerabianie, sztywne tyły, inne koła itd itp... Potem składanie junaka w pokoju.... Pierwszy mandat za brak prawa jazdy na motor :-)
były Jawy, MZki, ba nawet Ose mialem przerobiona na choppera :-)
Potem studia i chwila przerwy od motorów, slub i zakaz jeźdzenia. I od trzech lat znów w siodle. najpierw Drag 650, a teraz Wildek :-)